To może parę słów jak doszło do mojego in vitro.
Stało się tak na skutek problemów z
zajściem w ciążę mimo, teoretycznie dobrych wszystkich wyników moich i męża.
Niestety u mnie wystąpiły pewne problemy typu mięśniaki i niedrożność jednego
jajowodu ale nie powinny one jednak stanowić tak dużego problemu. Ze względu
jednak na ryzyko rozrostu mięśniaków oraz prawdopodobieństwo spadku rezerwy
jajnikowej lekarz przedstawił nam taką propozycję. Z perspektywy czasu widzę,
jak dobrą podjął decyzję co do dalszego działania podjęliśmy.
W moim otoczeniu wiele par boryka się z
problemem płodności. Próbują różnych metod, które zawodzą. In vitro, niestety w
wielu przypadkach odkładana jest na później, traktowane jako ostateczność.
Fakt, jest to ostatnia deska ratunku w wielu przypadkach ale w sporej ilości
sytuacji tak nie powinno być. Działania w kierunku zapłodnienia in vitro
powinny zostać podjęte w momencie, gdy nasze wyniki są jeszcze dobre a nie
wtedy, kiedy lecą już na łeb, na szyję i nie ma już w ogóle mowy o normalnym
zajściu w ciążę.
Jeśli czytacie tego bloga to proszę
przemyślcie tą sprawę, nie odkładajcie decyzji na później bo może się okazać,
że jest już wtedy faktycznie z za późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz