Zrobiłam bilans maja i wyszedł w zasadzie na zero. Ja i dwie koleżanki
straciłyśmy ciąże a trzy inne zaszły w nią. Niestety kilka z in vitro poniosło
porażkę. Podziwiam je. Ja pierwszy raz próbowałam i niestety, nie udało się. Zawodzę,
lamentuję i płaczę a one wstają, otrząsają się i idą dalej, byle do kolejnego
transferu. Muszę brać z nich przykład. Jedna z dziewczyn powiedziała, że nie
mogę tak funkcjonować jak teraz bo ona kiedyś też tak miała i przez to
zmarnowała kawałek życia. Co ma być to będzie. Nie można żyć tylko jedną myślą
i wszystko jej podporządkowywać bo tak naprawdę to czy będziemy mieć rodzone
dziecko od nas nie zależy. Trzeba się otrząsnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz